Zapomniany-Oblitus
ZAPOMNIANY – OBLITUS 2
Jak wspomniałem na wstępie do pierwszego odcinka mego bloga, jestem człowiekiem zapomnianym przez Stwórcę, liczę sobie bowiem tak mniej więcej 17 tysięcy lat i ciągle – o dziwo – żyję i miewam się całkiem nieźle jak na swój wiek. To znaczy wieki.
Na końcu wspomnianego pierwszego odcinka obiecałem też opowiedzieć w jaki sposób uratowali mnie Wikingowie po tym, jak mnie ojciec wywalił z domu. A w zasadzie z jaskini.
Otóż długi czas błąkałem się głównie po środkowej części współczesnej Europy pomieszkując a to u Polan, a to u Połabian, a to u Goplan, Prusów, Wiślan czy Podlasian. Czyli w zasadzie nuda – jak pisał poeta Baczyński: „Mazowsze moje, płasko i daleko, Wołomin, Mława, pachnie kalarepą” itd.
Jedynymi rozrywkami były gry i zabawy podczas tzw. Nocy Kupały. Nota bene poznałem osobiście tego Kupałę i teraz mogę powiedzieć, że to był pijok, obżartus i babiarz. No ale jak ktoś jest sponsorem imprezy, to trudno wybrzydzać. A poza tym tylko orka, karczowanie i młócenie. Czyli ogólnie bryndza.
No i oczywiście ten klimat. Zimno, mokro i ciemno. I gdyby tego było mało, to jeszcze ci Wikingowie i ich regularne napady połączone z tradycyjnymi podpaleniami, grabieżą i gwałtami. Ja nawet mogę ich w pewnym sensie usprawiedliwić, że tam u nich na północy jest jeszcze zimniej, bardziej mokro i ciemno gdzieś tak przez pół roku, ale mimo wszystko to nie fair. Niemniej jednak to właśnie oni uratowali mnie w ten sposób, że postanowiłem przenieść się na południe Europy a konkretnie do Grecji.
Ale o moich przeżyciach w Helladzie opowiem w następnym odcinku. Teraz tylko wspomnę o żonie filozofa Sokratesa, pani Ksantypie, która tak naprawdę była wspaniałą kobietą, ale fatalnie gotowała. I żeby było jasne – to nie cykuta była powodem śmierci jej męża, ale przygotowane przez nią suflaki po węgiersku.
PS. A skoro już mowa o półwyspie Peloponeskim, to władze kraju, w którym akurat mieszkam, podążają ochoczo w tym samym kierunku co Grecja przed kilku laty. Jeszcze rok, dwa takiej finansowej beztroski i wpadniemy w taką samą dziurę budżetową jak Grecy. Tyle tylko, że im pomogli Niemcy a nam honor nie pozwoli przyjąć takiej pomocy. No i jedynym wyjście z sytuacji będzie konsumpcja ksantypinych suflaków po węgiersku.
Dodaj komentarz